Byłam w gotowości do ataku. Nie wiadomo co planował. Warczałam cicho, a mój głos rozwiewał wiatr, na wszystkie strony świata. Było widać moje białe, ostre kły, które połuskiwały w świetle księżyca. Basior nic nie robił, z mojej gotowości do walki.
- Jesteś tutaj tak sama? - spytał ponownie.
- Nie. Mam watahę. Chcesz przetrwać?
- Emmm... Tak?
A jakiej innej odpowiedzi w zasadzie mogłabym się spodziewać?
- To chodź za mną - powiedziałam chłodno, bez żadnego wyrazu.
Demon?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz