Byłem właśnie na polowaniu, a właściwie... chwile temu zabiłem sarnę i zajadałem się nią dużymi kęsami. Jej mięso było pyszane, jak każde należące do świeżo zabitej sarny. Ostatni, największy kawał mięsa trafił do mojego żołądka. Byłem już syty, bardziej sie nie najem. Mimo tego jednak odrywałem kolejne kawałki ciała zdobyczy - nie zjadałem ich jednak. Musze w końcu czymś sie podzielic z resztą...
Po paru minutach miałem przy sobie kilka całkiem sporych rozmiarów kęsów dla pozostałych z watahy. Dla każdego po jendym. Całe szczęście nie jest zbyt liczna. Zacząłem iśc radośnie w stronę jaskini pomrukując sobie piosenke pod nosem.
Nagle usłyszałem głośny huk, w okolicy jaskini watahy. Wszystkie ptaki wzbiły się spanikowane w powietrze. Kolejny sptrzał dochodzący z tego samego miejsca.
Wypuściłem z pyska mięso i rzuciłem się pędem ku źródle głosu. Co chwilę słyszałem ten sam głośny huk i... krzyki. Przyśpieszyłem, a z każdą chwilą odgłosy były coraz wyraźniejsze. Aż... ustały. Wszystko ustało. Cisza. Nawet wiatr ucichł. Nie było słychac nawet najcichszego szmeru. Zatrzymałem się by po chwili postawic kolejne niepewne kroki. Byłem juz bardzo blisko jaskini.
Kolejny huk, coś zaczęło biec, lecz w przeciwna stronę. Znów biegłem przepełniony strachem. Czułem jak mocno bije mi serce.
~"Już jestem na miejscu." - pomyślałem gdy wyskoczyłem zza krzaków. Nikt nie czekał przed norą jak to zwykle było. Pewnie wszyscy skryli się w jaskini słysząc ten hałas. Ruszyłem więc wciąż zdenerwowany do wnętrza nory.
- Wróciłem! - zawołałem radośnie. Nikt jednak nie odpowiedział... dopiero po paru sekundach zdałem sobie sprawę, że nie mogą.
Wszyscy moi bliscy byli martwi. W ich oczach widac było jedynie przerażenie i strach, a ich ciała były całe podziurawione od kul z ludzkich strzelb. Poczułem jak łzy napływają mi do oczu, nie potrafiłem się powstrzymac. Płakałem.
Płakałem tak przez bardzo długi czas... rozpacz po stracie rodziny doprowadziła mnie nieomal do śmierci. Jednak gdy tak płakałem, na miejsce smutku stopniowo wkradał się gniew i chęc zemsty, aż do chwili, wktórej strach całkowicie zniknął. W pewnym pomencie moje łzy po prostu uschły, a wargi sie zacisneły. Wstałem bez wydania ani jednego dźwięku i ruszyłem w podróż.
***
Obudziłem się.
~"Odynie... co za koszmar! Dlaczego nie mogę się pozbyc tego wspomnienia...!?" - wstałem i wyszedłem z jaskini. Rzecz jasna, na starcie ktoś musiał mnie zaczepic...
< Ktoś może chętny na bójkę? Tylko mi tu, kurna, nie pisac jacy to wy wspaniali wojownicy jesteście bo wyję msój Atame i osobiście wbije wam go w serce>
Atame: http://api.ning.com/files/vFZKCMwDiSqDAMlSJ*w-*vCls77ZhoU3Vq2A6Sbv-1iqk6fpmFg796QyXPPT1EsD6P6DZCi4X*4BA7a1QB4RpbQkiuvqfpLU/athame.jpg
OdpowiedzUsuń